Loading

Życie wali mnie obuchem,

poczułem się stary duchem,

nadzieje tłamszą wspomnienia,

pracy mej nikt nie docenia,

wokół zawiść, złość i zdrada.

W końcu chandra mnie dopada

i czerń wlewa się do duszy.

Kładę więc po sobie uszy.

 

A przecież niewiele trzeba,

aby dostrzec błękit nieba.

Trochę zwykłej życzliwości,

niech uśmiech na twarzy gości,

a śpiewa dusza… i usta.

Szanując zaś innych gusta,

o sobie mieć dobre zdanie.

To jest pomysł na przetrwanie!

 

30.03.2006