Loading

Bronisławie i Edwardowi

 

Dziś lat pięćdziesiąt mija od tej chwili,

gdyście się małżeńskim węzłem połączyli,

bo w życiu Waszym miało być jak w niebie.

Gdyście mówili: Biorę sobie Ciebie…

Dzień był styczniowy, wymarzony w sercu,

kiedy na ślubnym staliście kobiercu.

Wokół Was byli sami przyjaciele.

Życzyli szczęścia i radości wiele…

Aby Wam słońce w dniu każdym świeciło.

Aby Wam zawsze dobrze z sobą było.

Szczerych przyjaciół wokół było wielu,

przez całe życie – jak tam na weselu.

A życie ciągle barwy swe zmieniało:

i trosk szarością barki przygniatało,

to znów mamiło nadziei zielenią,

by móc malować miłości czerwienią.

Również wychować przyszło dzieci troje

i rodzicielskie przeżyć niepokoje.

Rodzina większa o osoby nowe,

bo zięć dołączył oraz dwie synowe.

A potem wnuki. Przyczyna radości.

Wielkim darzone uczuciem miłości

i troską wielką: Czy ich życie młode

każdą potrafi przetrwać niepogodę?

Dziś tutaj razem przed Wami stajemy:

za lat pięćdziesiąt teraz dziękujemy,

za wszelkie dobro od Was otrzymane,

za Wasze serca bez reszty oddane.

I przepraszamy za łez Waszych zdroje,

gdy serce, czarne gryzły niepokoje.

Za bóle głowy, za nerwy stargane,

za wszystkie noce dla nas nieprzespane.

Chce dziś zebrana tu gromada cała,

by nasza miłość waszej dorównała.

W jesieni życia radości promienie

niech rozjaśniają zawsze troski cienie.

12.01.1997